sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 24 || II sezon

*oczami Diany*

Zmroziło mnie. Co Ivy robi na sali operacyjnej?
 -Co się stało?- mój głos był nie do poznania, drżał jakbym jechała po wyboistej drodze i głośno ziewała.
-Pani Ramos w wyniku wypadku uszkodziła kręgosłup, musieliśmy zrobić operację. W tej chwili jest ona pod wpływem narkozy i jeśli się nie wzbudzi do południa zrobimy to jeszcze do jutrzejszego wieczoru. Sytuacja nie wygląda najlepiej. Zostały poważnie uszkodzone 2 kręgi i nie chcemy jeszcze nic mówić bez dokładniejszych badań ale panna Ramos prawdopodobnie nie będzie mogła chodzić.- z moich ust wydobył się szloch.- Bardzo mi przykro ale proszę nie tracić nadziei. A teraz przepraszam ale muszę odwiedzić jeszcze paru pacjentów. - kobieta w białym kitlu odwróciła się pozostawiając mnie z Zaynem na szpitalnym korytarzu, gdzie za ścianą leży moja bezbronna, obolała przyjaciółka.
Kiedy kobieta odeszła i zniknęła za rogiem korytarza spojrzałam na Zayna. Jego kawowe oczy wpatrywały się pusto w białą ścianę przed jego oczyma. Z jego twarzy można było wyczytać wszystko. Był przestraszony, przerażony, zły, czuję, że jeśli bym go spuściła z oczu na kilka sekund pobiegł by na szczyt dziesięcio piętrowego budynku szpitala.
-Zayn?-wykrztusiłam słabo wpatrując się w czarnowłosego chłopaka.
-Co ja narobiłem?- targał swoje wcześniej idealnie ułożone włosy.
-Zayn spokojnie.- poklepałam go po skórzanej kurtce spoczywającej na muskularnych ramionach.
- Ona nie będzie chodzić. - był bliski płaczu.

***
Obudziłam się rano z potwornym bólem w karku. Otworzyłam zaspane oczy i otoczyła mnie pożółkła biel. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałam się co się wydarzyło wczorajszej nocy. Podniosłam głowę z nóg Zayna, który teraz spał z głową spuszczoną ku podłodze. Zerwałam się jak oparzona z krzesła i pobiegłam szukać gabinetu lekarzy. Już prawie południe! Biegłam zatłoczonym korytarzem aż dotarłam do białych drzwi z informacją: POKÓJ LEKARSKI. NIEUPOWAŻNIONYM WSTĘP WZBRONIONY. Mało mnie w tej chwili obchodziło to, że nie jestem po jakiś studiach medycznych i nie pracuję w tym głupim szpitalu. Pchnęłam drzwi oddzielające tych idiotów w białych kitlach.
-Przepraszam ale to pokój lekarski.- odezwał się świecący pan popijający kawę. Zignorowałam go.
 - Mówiła pani, że w południe wybudzacie Ivy Ramos.- zwróciłam się w kierunku kobiety siedzącej w rogu zielonego pokoju. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że z tych wczorajszych emocji nie pamiętam jej imienia. Wszyscy w pomieszczeniu spojrzeli na mnie kątem oka, a kobieta do której się zwróciłam powoli odstawiła różowy kubek na stolik stojący naprzeciw pufy na której wcześniej siedziała.
Doktor prowadząca Iv szła korytarzem z podniesioną głową, a ja dreptałam niepewnie za nią wpatrzona w moje buty stukające o płytki.

***
 Po raz kolejny w ciągu tych pieprzonych 24 godzin siedziałam z Zaynem u boku pod salą gdzie za ścianą leży moja bezbronna, w narkozie lub już bez środka odurzającego Ivy. Kręciłam młynek palcami kątem oka lustrując Zayna wpatrzonego od 20 minut w ścianę przed nim. Nikt z nas nie był w stanie się odezwać. Byliśmy wstrząśnięci tym, że Ivy może już nigdy nie chodzić. Nie miałam siły płakać, byłam zła nie na Zayna tylko na siebie, że zostawiłam ją u Niny, a sama jak pieprzona egoistka wyszłam po kłótni z Harrym z mieszkania nowej dziewczyny Zayna. Nie myślałam o Stylesie po kłótni. Po prostu wyszłam z tego mieszkania nawaliłam się i naćpałam. Po telefonie od Malika nie miałam czasu myśleć o loczku. Ivy była ważniejsza.
W końcu po 30 minutach wpatrywania się w ścianę przed nami drzwi do sali gdzie znajdowała się Ivy otworzyły się i stanęła w nich kobieta ubrana w biały płaszcz.
-Obudziliśmy panią Ramos ze śpiączki ale jest bardzo słaba, więc mogą państwo wejść na 5 minut. - zerwałam się z Zaynem jednocześnie z drewnianych krzeseł i wpadliśmy do kolejnego korytarza. Byłam nieco zdezorientowana i nie wiedziałam co dalej ale zza moich pleców wyszła lekarka.
-Proszę za mną. - szła z pełną gracją, pełna kobiecości. Jak ona to robi? Nie zgrabnie truchtałam za nią, a Zayn ramię w ramię ze mną.
 W końcu zatrzymaliśmy się pod drzwiami sąsiadującymi z sporym oknem. W pomieszczeniu było jasno z powodu światła z okna balkonowego i mimo dziennej pory, włączonego światła. Pod jedną z białych ścian stało masywne łóżko, a na nim leżał ktoś przykryty kołdrą w morskim kolorze. Początkowo nie poznałam bladej osoby leżącej nieruchomo choć z otwartymi oczami. To była Ivy. Jej ciemna karnacja wyglądała jak ulubiona, stara bluzka, która po tylu praniach straciła oryginalny kolor, wyblakła. Kobieta w kitlu otworzyła drzwi pokazując abyśmy weszli. Zrobiliśmy to o co prosiła. Nie weszła za nami. Podeszłam do białego łózka i usiadłam na niebieskim stołeczku obok niego. Teraz można było rozpoznać Ivy. Jej brązowe włosy ułożyły się na poduszce jakby strzelił w nie piorun. Spojrzała na mnie i poruszyła wargami ale z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk. Jednak odczytałam z jej warg:" Co się stało? ".
-Zostałaś potrącona.- nie powiem jej kto to zrobił, ani jakie są skutki. Ona nie była gotowa albo to ja nie byłam gotowa jej o tym powiedzieć.
Nagle drzwi do sali otworzyły się. Stanęło w nich dwóch mężczyzn w policyjnych mundurach.
-Pan Zayn Malik?- mówił do Zayna. Czarnowłosy kiwnął ledwo widocznie głową.- Pojedzie pan z nami.

***********
 Bardzo was przepraszamy, że nie dodawałyśmy rozdziałów ale parę spraw rodzinnych, a za 4 dni jedziemy do Londynu i wracamy 8 sierpnia. Nie gniewajcie się. Kochamy was ♡♥
Lena i Wera

3 komentarze:

  1. świetny proszę o następny <333

    OdpowiedzUsuń
  2. tylko żeby Ivy chodziła i przebaczyła zynowi, i ten nie poszedł do więzienia
    kochaaaaaaaaam <<<<<3333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń