sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 2

*oczami Diany*

Zamurowało mnie. Czy on mówił do mnie?! On zna moje imię! O Boże! W tej chwili nie myślałam racjonalnie.
- Przepraszam.- powtórzył głośniej loczek.
- Słucham?- wypaliłam jak głupia.
- Zarezerwowaliśmy 5 pokojów na ostatnim pietrze.
Postanowiłam myśleć racjonalnie, trzymać się mocno gruntu.
- Na jakie nazwisko?- spytałam machinalnie.
- Na pięć różnych.- odpowiedział
- Dobrze, płatność teraz czy przy wyjeździe?- znałam się już mniej więcej na rzeczy. Spędziłam w hotelach całe moje dzieciństwo. Na początku matka miała mały pensjonat, później coś większego, weszła w spółkę z państwem Ramos, z tego wyszła duża sieć rozciągająca sie na całe hrabstwo.
- Myślę że zapłacimy teraz- brunet wyjął kartę płatniczą, a pozostali jego znajomi ustali za nim tworząc kolejkę.
- Dobrze,proszę o nazwisko.- spojrzałam w jego oczy koloru zielonego, zakochałam sie w tej zieleni. Zaraz, zaraz! Ja zakochałam?! O nie! To nie moja bajka!
- Styles- posłał mi uśmiech pokazując dwa dołeczki w jego oliwkowych policzkach. Nogi zrobiły mi się jak z waty. Waty nasączonej litrami wody. Ale powinnam myśleć jak człowiek. Schyliłam się do monitora wpisując w systemie nazwisko ''Styles". Znalazłam! Harry Styles. Przyjechał tu na 3 tygodnie. Spoko jak na turystę. Wynajął jednoosobowy pokój. Profil FULL VIP.
- Należy się 5 tysięcy funtów.- uśmiechnęłam się aby wyglądało to jak najbardziej naturalnie. Chłopak podał mi kartę, włożyłam trżacą ręką do czytnika i pokazałam aby wpisał Pin. Gotowe. Wzięłam narzędzie płatnicze z ''pożeracza pieniędzy'' i oddałam ją loczkowi. Chłopak uśmiechnął się na co odpowiedziałam.
Po kilku minutach obsłużyłam pozostałych i dałam karty do pokojów. Pożegnałam się uśmiechem, spojrzałam na loczka. Puścił mi oczko. O matko!! PUŚCIŁ MI OCZKO!! Harry Styles! A może to tylko moja wyobraźnia? Nieważne, następni goście. Spędziłam 3 godz. w recepcji, na przemian przyjmując lub instruując gości abo korzystając z internetu. Przerwa. Wyszłam z recepcji zostawiając w niej Megan. Poszłam do szatni. W mojej głowie cały czas siedział zielonooki brunet. Zauważyłam przy dużym balkonowe okno w szatni Ivy paląca papierowa. Była raczej trochę podenerwowana. Ona była zdenerwowana! Ivy Ramos!? Co się stało? Ivy, która nigdy się niczym nie przejmuje. Pchnęłam drzwi i znalazłam się na drewnianym podeście posypanym delikatnie żółtym, mieniącym się piaskiem.
- Co się stało Iv?- zapytałam siadając obok przyjaciółki na plastikowym krześle.
- A czy musi się coś stać?- było gorzej niż zła , była mega wkurzona. To raczej do Ivy nie podobne.
- Gadaj.
- No wiec niosłam ten głupi obiad dla jakiejś pieprzonej Barbie, dziwka musiała wstać z krzesełka w momencie gdy stałam tuż obok  i w dodatku cały obiad znalazł się u niej na bluzeczka i mogę się założyć, że trochę tego kuskusu wlazło jej do sylikonów. Zaczęła się drzeć i w ogóle, a najlepsze jest bo, że nie powiem ładny ... no dobra super seksi ciacho widział to i zaczął się śmiać.
- Ooo ... wpadłaś.
- Wpadłam? Ja mam przejebane, bo zaczęłam ją wyzywać.
- Zgadzam się przejebane na całej linii.- uśmiechnęła się pocieszająco.
- Chcesz jeszcze mnie pocieszyć?- uśmiechnęła się sarkastycznie.
- Nie, nie chcę choć już, bo koniec przerwy.- wstałam z krzesła i podałam rękę Iv.
- Nie wracam. Powiedź, że źle poczułam albo coś, wymyśl jakiś kit.- wrzuciła  papierosa w dziurkę miedzy deskami w podeście.
- Ivy, wiesz że nie umiem kłamać.- nigdy nikomu nie wciskałam żadnych '' kitów''.
- Czas się nauczyć.- poklepała mnie po ramieniu.
Weschneła. Nie mam już na nią siły. Czasem mam wrażenie, że to ja jestem matką, a ona dzieckiem.
- No, ja idę się przebrać, a Ty zmykaj wcisnąć im jakiś kit.- uśmiechneła sie sztucznie.
Bez słowa weszłam wraz z Iv do szatni, ona zaczęła się przebierać. Ruszyłam w kierunku gabinetu rodziców.
Stanęłam przed drzwiami. WDECH i WYDECH. Pchnęłam drzwi i poczułam wzrok mamy na sobie.
Odchrząknęłam.
- Ivy, poszła do domu, bo gorzej się poczuła.- wydusiłam, już czasu nie cofnę.
- Dobrze.- usłyszałam ciche mrukniecie zza biurka.
Wycofałam się i wyszłam z pomieszczenia. Zamknęłam drzwi, odetchnęłam z ulgą. Oczyściłam spódnicę z niewidzialnych pyłków. Skierowałam się w stronę recepcji, aby dokończyć swoje zadanie.

* oczami Ivy*

Zdenerwowałam się i musiałam iść do domu. Przejść się po mieście. Przebrałam się, wzięłam deskę  i wyszłam. Sunęłam chodnikiem.Wyjęłam telefon i słuchawki z kieszeni. Wystarczyła chwila nieuwagi i ...( część dalsza nastąpi)

---------------------------------------------------------
rozdział 2 :)









2 komentarze: